"Paprocany" Paulina Świst

 


Zacznę może od tego, że bardzo lubię historie wykreowane przez Paulinę Świst. Za ich lekkość, polot, wartką akcję, a także barwnych bohaterów. Jednakże, z każdą kolejną książką irytuję się coraz bardziej na wulgarność języka używanego przez autorkę. 

"Paprocany" rozgrywają się w znanych nam już z poprzednich książek Świst okolicach. Czyli trochę w Gliwicach, trochę w Tychach, a także Mikołowie, czy nad Jeziorem Paprocany. Bohaterowie to Zosia - ceniona pani adwokat i Krzysztof, policjant niesłusznie oskarżony o gwałt na prostytutce. Wspólnie będą oni, nie tylko starali się uporać z problemami Krzysztofa, ale także poszukiwać zaginionej bratanicy Zosi.

Jak zwykle u Świst, w tej historii nie ma miejsca na ckliwe chwile. Jest szukanie śladów, przesłuchiwanie świadków, a także bliskie spotkania z niebezpiecznymi przedstawicielami świata przestępczego. Są cięte riposty, żarty z pieprzykiem, oraz lekko perwersyjne gorące sceny.

Wszystko byłoby super, gdyby nie te przekleństwa. Wiem, rozumiem, staram się usprawiedliwić sposób wyrażania się części bohaterów ich zawodem. Wszak boss grupy przestępczej, czy też policjant operacyjny lub bezwzględny prokurator nie będą cytowali Sienkiewicza w trakcie przesłuchania.... ale granice szacunku do samej siebie jako kobiety, nie pozwalają mi obojętnie czytać wulgaryzmów wypowiadanych przez żeńskie bohaterki kreowane przez autorkę. 

Czasem wydaje mi się, że generalnie polscy autorzy, a zwłaszcza autorki, przekleństw w swoich książkach używają trochę jak dzieci w podstawówce. Nie ważne czy są one potrzebne, czy nie, ważne aby je wypowiedzieć i pochwalić się przed starszymi kolegami, że takie się zna. Sprawiają one, że czują się przed sobie samymi ważniejsi, bardziej wiarygodni, bardziej poważni. A przecież samo użycie "brzydkiego słowa" nie czyni ich dorosłymi. 

Dlatego też książki Pauliny Świst owszem czytam, choć traktuję je z przymrużeniem oka. To dla mnie bardzo podobna kategoria jak książki Kristen Ashley, których bohaterki bardzo często denerwują czytelniczki swoim infantylnym podejściem do życia i ciągłym zwracaniem uwagi na swój strój. Kobieta, która dobiera kolor szminki do koloru szpilek, jest tak samo nieprzekonywująca, jak ta która przeklina na potęgę, tylko po to by poczuć się silną w męskim świecie.

Na szczęście brak ogłady w słownictwie autorka wynagradza ciekawą fabułą i lekkim piórem. Dlatego też przy następnej jej książce zacisnę zęby, wykażę się wyrozumiałością i pochłonę powieść w jeden dzień, tak jak było w przypadku "Paprocan".

Komentarze

Popularne posty