"Muzyka nocy" Jojo Moyes

 


Obyczajówek ciąg dalszy. I kolejna książka, która okazała się być całkiem ciekawa. Aż wstyd się przyznać, ale słynnej Jojo Moyes jak do tej pory nie znałam. Przynajmniej czytelniczo. Oglądałam ekranizację jednej z jej książek - "Zanim się pojawiłeś" z Emilią Clarke i Samem Claflinem, na której spłakałam się jak nigdy. Do "Muzyki nocy" podchodziłam więc z mieszanymi uczuciami. Nie lubię smutnych historii w książkach, wolę te wesołe.

Rdzeniem tej opowieści jest Dom Hiszpański, rezydencja położona w lesie, nad jeziorem, która od lat była zaniedbywana przez zdziwaczałego staruszka. Każdy z bohaterów tej opowieści ma jakieś plany względem tego miejsca. Niestety każdy z tych planów, stoi w sprzeczności z pozostałymi.

Isabel, wdowa z dwójką dzieci nieoczekiwanie zostaje spadkobierczynią ekscentrycznego krewnego. Porzuca londyńskie życie i pracę skrzypaczki w filharmonii, a następnie wprowadza się do zdewastowanej rezydencji. Matt i Laura to sąsiedzi, którzy przez lata opiekowali się wiekowym panem, licząc na to, że właśnie oni dostaną w spadku upragniony dom. Byron to mrukliwy mieszkaniec wioski z nieciekawą przeszłością. Isabel, postanawia wyremontować budynek i zatrudnia w tym celu lokalnego budowlańca, czyli Matta. Nie wie, że Matt ma pewien pomysł jak wykorzystać zaistniałą sytuację. Czy Byron, pracownik Matta, uświadomi ją, że coś jest nie tak w wykonywanych naprawach?

Wszyscy bohaterowie wykreowani zostali przez autorkę w sposób, który sprawia, że trudno ich polubić. Isabel jest pretensjonalna i nieżyciowa. Kitty, jej córka, z nastoletnią butą ma pretensje do matki o wszelkie jej decyzje. Matt to cwaniaczek i lowelas. Laura natomiast robi wrażenie niezwykle wyrachowanej.

Jednak wkrótce okazuje się, że nie należy oceniać ludzi po pierwszym wrażeniu. Przynajmniej nie wszystkich. 

Historia rozpoczyna się dość powoli. Najpierw musimy zaznajomić się z wszystkimi postaciami, musimy poznać ich historię. Dość trudno było mi się wciągnąć przez pierwsze 300 stron. Ale za to ostatnie sto wynagrodziło tę odrobinę nudy. Gdy tylko akcja zaczęła się zagęszczać i wszystko wskazywało, że lada moment dojdzie do konfrontacji, nie można było odłożyć tej powieści nie dokończywszy jej.

Czytając "Muzykę nocy" dobrze spędziłam czas. Była to opowieść, która dała mi trochę relaksu, choć opisywała też te smutne momenty życia. Niestety nie dla wszystkich skończyła się dobrze. Przecież nie mogło być zbyt słodko i różowo. Mi przesłodzenie nie zawsze przeszkadza, i trochę żałuję jednego motywu w zakończeniu. Liczyłam, że akurat tym bohaterom wszystko się ułoży.

Komentarze

  1. Ja z twórczością Moyes mam tak samo jak z Hoover, czyli jedne ich książki mi się podobają, inne wręcz przeciwnie. Tej jeszcze nie miałam okazji czytać. Fajnie, że dobrze spędziłaś przy niej czas.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, Hoover jeszcze nie czytałam. Muszę koniecznie nadrobić.

      Usuń
  2. Witam serdecznie ♡
    Nie miałam okazji poznać tej książki, ale bardzo chętnie ją przeczytam :) Cudowna recenzja!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nowość u nas w Polsce. Polecam. Również pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Nie znam nic Jojo Mojes. Oglądałam film będący ekranizacją jej książki (tak, tej najsłynniejszej, której teraz nie mogę przypomnieć sobie tytułu - ot skleroza nie boli). Nawet ją mam - czeka na swoją kolej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zanim się pojawiłeś"? Piękny film, z cudowna muzyką.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty