Pięciu wielkich pisarzy XX wieku - zestawienie subiektywne

Aż trudno uwierzyć, że wiek XX skończył się ponad dwadzieścia lat temu. Mnie trudno uwierzyć. Przecież prawie połowę swojego życia przeżyłam właśnie w XX wieku. I już zawsze będę czuła sentyment do tych lat.


Literatura w międzyczasie przeobraziła się niewiarygodnie. Nie do pomyślenia w tamtych latach byłyby powieści, osiągające obecnie największe sukcesy. Inne było spojrzenie na moralność, inna rola kobiet, inne wyobrażenie męskości. Czy między dzisiejszymi, niekiedy bardzo kontrowersyjnymi książkami, dałyby radę przebić się powieści takie jak "Rok 1984", "Proces", czy "Buszujący w zbożu"? Czy byłyby to dzieła, czytane przez ogół, czy znane tylko w wąskim gronie?

XX wiek przyniósł literaturze moc utworów, które przeszły do historii. Stały się kultowe. Są czytane jako lektury szkolne. Inspirują innych twórców po dzień dzisiejszy. Ich ekranizacje są równie wybitne w dziedzinie kinematografii, jak papierowe pierwowzory w dziedzinie literatury. Trudno jest wybrać książki, które są najlepsze, pisarzy którzy są najbardziej genialni.

Na mojej liście znaleźli się autorzy, których im więcej dzieł czytam, tym bardziej chcę sięgnąć po kolejne. Niewiele już mi pozostało twórczości każdego z nich, której jeszcze nie poznałam. Miałam też taki okres w życiu, że interesowałam się ich biografiami. Poznawałam ich jako ludzi. Każdy z panów  jest lekko kontrowersyjny. Nie każdego wybory popieram i się z nimi zgadzam. Ale ich dzieła cenię bardzo i zawsze z przyjemnością do nich wracam.


Kolejność ustalona zgodnie z porządkiem alfabetycznych.


1. Julio Cortazar

Wielki Kronopio! Argentyńczyk urodzony w Brukseli, zmarły w Paryżu. Jeden z prekursorów realizmu magicznego w literaturze iberoamerykańskiej. Znany jest przede wszystkim ze swojego wspaniałego działa "Gra w klasy", ale ja kocham go za jego opowiadania. Cortazar pisał prozę, tak jak się układa poezję. Słowa w jego utworach płyną, meandrują, otulają czytelnika. Zostawiają ślad po sobie. Zresztą sami przeczytajcie:


Patrzysz na mnie, patrzysz na mnie z bliska, jeszcze bardziej z bliska, oczy powiększają się, zbliżają do siebie, nakładają jedno na drugie, cyklopi patrzą sobie w oczy łącząc oddechy, usta odnajdują się i łagodnie walczą, gryząc się w wargi, leciutko opierając języki o zęby, igrają wśród tego terenu, gdzie przelewa się tam i z powrotem powietrze pachnące starymi perfumami i ciszą. Wtedy moje ręce zanurzają się w Twoich włosach, pieszczą powoli głąb Twych włosów, podczas gdy całujemy się, jakbyśmy mieli usta pełne kwiatów czy też ryb o szybkich ruchach, o świeżym zapachu.

Dotykam Twoich ust, palcem dotykam brzegu Twoich ust, rysuję je, jakby wychodziły spod mojej ręki, jakby po raz pierwszy Twoje usta miały się otworzyć, i wystarczy, bym zamknął oczy, aby zmazać to wszystko i zacząć od nowa; za każdym razem tworzę usta,  których pragnę, usta wybrane pośród wszystkich, w absolutnej wolności przeze mnie wybrane, aby moja ręka narysowała je na Twojej twarzy, a które przez niezrozumiały dla mnie przypadek dokładnie odpowiadają Twoim ustom, uśmiechającym się pod moimi palcami.


 

2. Ernest Hemingway

Pisarz zupełnie inny stylem niż poprzednik. Mówi się o nim, że był oszczędny w środkach. To dzięki niemu zainteresowałam się losami i twórczością straconego pokolenia, które opisywał w swojej książce "Ruchome święto".
Archetyp ówczesnej męskości - kobieciarz, wędkarz, myśliwy, podróżnik, żołnierz, smakosz whisky. Żadna z jego powieści nie należy do moich ulubionych, ale całokształt twórczości uważam za genialny.

Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą: każdy stanowi ułamek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije

3. Gabriel Garcia Marquez

Mój najbardziej ukochany pisarz. Przyjaciel Fidela Castro. Ale i iluzjonista słowa.  Budowniczy gorących, dusznych scenerii. Pokochałam go po przeczytaniu "Stu lat samotności", ale i "Miłość w czasach zarazy", i "O miłości i innych demonach", i "Kronika zapowiedzianej śmierci"- każda z tych powieści skradła moje serce. Nie kocham go co prawda bezkrytycznie - "Jesień patriarchy", dla ekspertów dzieło genialne w formie i treści, dla mnie jest niestrawne. Nie potrafię się skoncentrować na zdaniach ciągnących się i ciągnących prze kilka, kilkanaście stron. Nie przeszkadza mi to jednak polecać jego dzieł każdemu, kto chce spróbować realizmu magicznego.

... wysiłek przy pisaniu krótkiego opowiadania jest równie intensywny , jak przy pisaniu powieści. W pierwszym akapicie powieści należy bowiem określić wszystko; jej strukturę, ton, styl, rytm, długość, czasem nawet charakter jednej z postaci. Reszta jest już radością pisania, najintymniejszą i przeżywaną w niewyobrażalnej samotności...

 


4.Erich Maria Remarque

Niemiecki weteran I wojny światowej. Pacyfista, któremu przyszło tworzyć w okresie dwudziestolecia międzywojennego.  To między innymi jego powieści płonęły na stosach książek, w niemieckich miastach, w roku 1933. Udało mu się uciec przed represjami faszystowskimi do Stanów Zjednoczonych. Niestety w rodzinnym kraju zostawił bliskich, którzy musieli słono zapłacić za pokrewieństwo z pisarzem.
W jego powieściach świat nie jest ani odrobinę lepszy od rzeczywistości. Wojna to zło w czystej postaci, które nie tylko zabija, ale równie wyniszcza tych którzy ocaleją. 

-Wojna zepsuła nas do wszystkiego.
Ma słuszność. My nie jesteśmy już młodzieżą. Nie pragniemy już zdobyć świata szturmem. Jesteśmy uciekinierami. Uciekamy sami przed sobą. Przed naszym życiem. Mieliśmy osiemnaście lat i rozpoczęliśmy miłować świat i istnienie; musieliśmy strzelać do tego. Pierwszy granat, który padł, trafił w nasze serce. Jesteśmy odcięci od tego, co czynne, od dążenia, od postępu. Nie wierzymy już w to wszystko; wierzymy w wojnę

 


 

5. John Steibeck

Mężczyzna na wskroś amerykański. Opisujący swój kraj od tych dobrych stron, ale jednak częściej od tych złych. Pisarz, który bez potrzeby szafowania trudnymi słowami potrafi trafić bezbłędnie w punkt. I choć jego powieści czytałam już dobrych kila lat temu, ciągle mam przed oczami choć pojedyncze sceny, które wykreował. Sceny, które mówią więcej niż filozoficzne dysputy. 

-Faceci tacy jak my -zaczął George - nie mają rodziny. Co zarobią trochę grosza, zaraz to przepuszczają. Nie mają na świecie nikogo, pies z kulawą nogą się nimi nie przejmuje
-Ale my to co innego! zawołał radośnie Lennie. - Teraz powiedz o nas.
George milczał przez chwilę.
-Ale my to co innego - rzekł wreszcie.
-Bo ja...
-Bo ja mam ciebie, a...

-...a ja ciebie! Mamy siebie i dlatego pies z kulawą nogą się nami przejmuje!


A jaka jest wasza piątka wielkich pisarzy XX wieku? 


 

Komentarze

  1. Mam co nadrabiać! Znam Marqueza, ale jedynie z jednej książki; Hemingwaya czytałam jeszcze w szkole (i niewiele pamiętam) i nie wiem jak odebrałabym go dzisiaj. Na pewno na radarze czytelniczym mam Steinbecka - już od dawna planuję sięgnąć po coś jego pióra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Steinbecka gorąco. Na początek może "Myszy i ludzie" - książka krótka, ale niosąca w sobie wiele treści.

      Usuń
    2. Dziękuję za podpowiedź! ♥

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty