Za co kocham stare książki?



Mam kilka takich unikatowych egzemplarzy, które nie oddałabym za żadne pieniądze. Odnalezione na strychu u mojej babci, lub w piwnicy. Niektóre, przez lata przetrzymywane na półkach moich rodziców. Ja je wszystkie ukradkiem przewożę do mojej biblioteczki, gdyż nie ma w rodzinie większego miłośnika książek niż Kasia.  



Te, na których czas odcisnął najgłębsze rany oddałam do naprawy do tarnowskiego introligatora. Wróciły do mnie w nowych twardych okładkach, z podklejonymi rogami uszkodzonych stron. Cieszę się z tego, że dałam im szanse na przetrwanie kolejnych długich lat.



Czasem, odwiedzam nasz tarnowski antykwariat i kupuję książkę, nie dlatego, że właśnie jej poszukiwałam do przeczytania. Kupuję, gdyż podoba mi się jej okładka, przykuwają uwagę pożółkłe strony, już w myślach widzę zdjęcia jakie jej wykonam.



Z książkami jest tak, że im starsza, tym lepiej wygląda na zdjęciach. Oj chciałabym, żeby ze mną też tak było. 



Gdy odwiedzam jakieś muzeum, skansen, izbę pamięci, zawsze mój wzrok ucieka na półki. Poszukuję zebranych tam książek, aby nacieszyć oczy.



Czasem, wspaniale jest znaleźć w książce dedykację sprzed lat, lub choćby pocztówkę, która zabłąkała się zatrudniona chwilowo na stanowisku zakładki. To takie malutkie wycinki historii przedmiotu, które wracają do nas po latach.



Są też takie woluminy, które pamiętam z wczesnego dzieciństwa. Strach się przyznać, ale dziś one też już są stare. Trochę zniszczone, trochę porysowane, noszą ślady użytkowania, co czyni je wyjątkowymi dla tych, którzy te ślady pozostawili.



Kocham stare książki, za to wszystko, o czym wspominam powyżej. Kocham je też za ich zapach, za fakturę stron, za to, że są ze mną odkąd pamiętam. Starej książki nie wymienia się na nowy model, gdy tylko wyjdzie nowy. Starą książkę się przechowuje dla następnych pokoleń miłośników literatury.



Komentarze

  1. W starszych książkach jest coś pięknego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja takze daje starym ksiazka szanse na przetrwanie, cos pieknego❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Wolę nowsze wydania, aczkolwiek stare książki mają swój klimat. Specyficzny. Też zależy jakie ale niekiedy ten zapach starej książki (o ile nie jest to oczywiście stęchlizna piwniczna ;) i faktura papieru, o czym piszesz - to nadaje im takiego specyficznego klimatu. Ja, jak na wstępie napisałam - niewiele starszych wydań przeczytałam - niektóre mają minusy jak np. "Rok 1984" Orwella, którego stare wydanie sprawiło, że chyba nie doceniłam tej książki tak jak się spodziewałam (marginesy i dużo tekstu na stronie, drobna czcionka i przetarcia - blady druk na kilkunastu stromach - męczące).
    Pamiętam jednak jedną książkę, która jest starsza. Ona właśnie dzięki temu zapachowi i fakturze papieru pomyślała mi się jako pierwsza, kiedy przeczytałam Twój wpis. A to ciekawe, bo książkę ogólnie oceniłam kiepsko. Mowa o "Marii Antoninie" Zweiga. Na samą myśl tego tytułu (nomen omen mocno nudnego i przegadanego) przypomina mi się pewien zimowy, choć wiosenny - bo właśnie marcowy - dzień. Pierwszy dzień wiosny. Ja, siedząca z tą książką na fotelu, pogrążona w dość sennej lekturze. Za oknem wielka zamieć i świszczący wiatr w szczelinach okien. I właśnie - uświadomiłaś mi, że pamiętam z tamtych chwil zapach książki. Starej książki. Ładny zapach :)

    PS. Ciekawie Twój blog wygląda, wrzucam do obserwacji. Za niedługo pobuszuję tu u Ciebie jeszcze :)

    Pozdrawiam,
    Booka

    https://literackiepodrozebooki.blogspot.com/
    https://kosbeautybook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej, hej. Twój pierwszy u mnie komentarz, to ostatni na który odpisuję - tak się ułożyło :) Dzięki wielkie za wszystkie miłe słowa. Twój blog książkowy już dodałam do obserwowanych. Ten drugi też, choć tutaj to nie mój temat - zazwyczaj stosuję to co mi w ręce wpadnie ;) Pozdrawiam Cię serdecznie ❤️

      Usuń
  4. I ja uwielbiam stare książki, stary papier jego zapach. Jak studiowałam często robiłam wycieczki do Jagielonki żeby trochę poobcować ze starymi księgami, werotować szeleszczące kartki. To był naprawdę faaaaajny czas. Inne stare biblioteki też odwiedzałam. Najstarszą Antygonę jaką miałam w ręce wydana została w 1948 roku. Mówię o tym bo pisałam pracę magisterską o edycjach tragedii trzech wielkich tragików Greckich wydanych w okresie 1945 - 2009. Bardzo ciężko było zgromadzić wszystkie te edycje do analizy księgarskiej, ale udało się. Przynajmniej poznałam wszystkie tragedię Sofoklesa, Ajschylosa i Eurypidesa. Moim zdaniem najciekawsze i najbardziej nowatorskie dzieła pisał Eurypides wzorując się na swoich starszych kolegów. A wracając do tematu to mam gdzieś Wertera w oryginale kupionego na jakiejś aukcji allegro 😀

    Pozdrawiam serdecznie

    Kasia Dudziak

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty